Strona g³ównaGaleriaOpracowaniaLinki

 

DANTE ALIGHIERI - "BOSKA KOMEDIA"

przek³ad: Alina ¦widerska

 

Piek³o                Czy¶ciec                Raj

 

 

CZY¦CIEC

 

PIE¦Ñ I

PIE¦Ñ II

PIE¦Ñ III

PIE¦Ñ IV

PIE¦Ñ V

PIE¦Ñ VI

PIE¦Ñ VII

PIE¦Ñ VIII

PIE¦Ñ IX

PIE¦Ñ X

PIE¦Ñ XI

PIE¦Ñ XII

PIE¦Ñ XIII

PIE¦Ñ XIV

PIE¦Ñ XV

PIE¦Ñ XVI

PIE¦Ñ XVII

PIE¦Ñ XVIII

PIE¦Ñ XIX

PIE¦Ñ XX

PIE¦Ñ XXI

PIE¦Ñ XXII

PIE¦Ñ XXIII

PIE¦Ñ XXIV

PIE¦Ñ XXV

PIE¦Ñ XXVI

PIE¦Ñ XXVII

PIE¦Ñ XXVIII

PIE¦Ñ XXIX

PIE¦Ñ XXX

PIE¦Ñ XXXI

PIE¦Ñ XXXII

PIE¦Ñ XXXIII

               PIE¦Ñ XXXI

 

Pokuta poety. Nauki Beatryczy. Omdlenie poety. K±piel letejska. Beatrycze bez zas³ony.

 

 
1

   - O, ty, co¶ przyby³ tu nad ¶wiête zdroje -

 

do mnie zwracaj±c siê wprost ze sw± mow±,

 

co wprzód ubocznie rani serce moje,

4

   prawie bez przerwy ci±gnê³a na nowo. -

 

Mów, prawda-li-to? Mów! Zarzutom tylu

 

musi wyznania towarzyszyæ s³owo!

7

   Tak pomieszany by³em, ¿e choæ ilu

 

mogê si³ami, g³os czyniê ochoczym,

 

uwi±z³, jak w wosku miêkkim koniec stylu.

10

   Chwilê czeka³a, potem rzek³a: - O czym

 

my¶lisz? Odpowiedz, póki siê nie zmy³o

 

smutne wspomnienie w tym nurcie prze¼roczym.

13

   S³owo: - Tak - ledwie ¿e siê wydoby³o

 

wstydem i trwog± duszy ogarniêtej,

 

i¿ je z ust wzrokiem trzeba chwytaæ by³o.

16

   Jako ciêciwy ³uku zbyt napiêtej

 

ucisk rozerwie go nag³ym szarpnieniem,

 

¿e md³y opadnie grot, co w dal ci¶niêty,

19

   tak wybuchn±³em ja pod tym brzemieniem,

 

a¿ ³ez i westchnieñ fala bez pamiêci

 

uchodz±c, g³os swym zatapia strumieniem.

22

   Ona za¶ do mnie: - Poprzez moje chêci,

 

które ciê wiod³y, aby¶ umi³owa³

 

Dobro, co ponad nie ju¿ nic nie nêci,

25

   jakie ciê fosy, albo jakich powa³

 

sklepienia tak ci drogê tamowa³y,

 

i¿e¶ nadziei zby³ i wstecz wêdrowa³?

28

   Jakie uciechy za¶, jakie pochwa³y

 

w takim ciê z³udnym nios³y omamieniu,

 

i¿e¶ za nimi goni³ oszala³y?

31

   Po d³ugim ledwo i gorzkim westchnieniu

 

g³os mi tak ciê¿ko siê wydoby³ z krtani,

 

¿e z trudem usta sk³oni³ ku mówieniu.

34

   P³acz±cy rzek³em: - Doczesno¶æ, co mani

 

z³udn± rozkosz±, zwiod³a moje kroki,

 

ledwo siê lico wasze skry³o, pani.

37

   Ona za¶: - Choæby¶ winy siê g³êbokiej

 

zapar³ lub tai³, na nic siê nie zda³o:

 

bo przecie¿ Sêdzia pozna j± wysoki.

40

   Lecz grzesznikowi, co z mêk± niema³±

 

sam siê oskar¿a, w naszym ¶wiêtym domu

 

wraz siê ju¿ wymiar kary sfolgowa³o.

43

   Jednak¿e aby¶ mniej uczuwa³ sromu

 

za b³êdy swoje, i by¶ w innym czasie

 

ku pie¶niom syren nie lgn±³ po kryjomu,

46

   odrzuæ nasienie ³ez i s³uchaj zasiê:

 

dowiesz siê, kêdy lotu twego pióra

 

skierowaæ mog³am w mej po¶miertnej krasie.

49

   Pociechy równej jak ta postaæ, która

 

mnie odziewa³a, a co dzi¶ jest w grobie,

 

nigdyæ nie da³a sztuka ni natura,

52

   a gdyæ najwy¿szej rozkoszy ju¿ w dobie

 

onej nie sta³o, jaki¿ kszta³t ¶miertelny

 

móg³ jeszcze wzbudziæ po¿±danie w tobie?

55

   Zaiste¶ winien by³ od razu, dzielny,

 

miast na doczesne ponêty byæ gotów,

 

ku mnie do góry wzrok obróciæ celny.

58

   Za¶ nie powinnaæ by³a zni¿aæ lotów

 

w pogoni za tym, co tak wabi ³adnie,

 

ni pró¿no¶æ ¶wiata, ni ma³o¶æ przedmiotów.

61

   Niewypierzone ptaszê ³atwo wpadnie

 

w zasadzkê, ale nastawione sieci

 

dojrza³ych oczu b³ysk rozró¿ni snadnie.

64

   Jako milcz±ce, zawstydzone dzieci

 

kiedy us³ysz± naganê rodzica,

 

wzrok wbij± w ziemiê, ³za im w oku ¶wieci,

67

   takim ja by³em. - Wznie¶ zaros³e lica!

 

Gdy spojrzysz, wstyd ciê wiêkszy zarumieni,

 

ozwie siê wówczas ta, co miê zachwyca.

70

   £atwiej pó³nocny wicher wykorzeni

 

d±b roz³o¿ysty, ni¼li ja d¼wign±³em

 

twarz na jej rozkaz; s³ysz±c za¶, jak mieni

73

   zaros³ym lico moje, wnet poj±³em

 

zjadliwy pocisk. Gdy za¶ wznosz±c oczy,

 

anielskie rzesze nimi ogarn±³em,

76

   widzê, ¿e ju¿ siê w powietrzu nie t³oczy

 

deszcz kwiatów. Dalej id±c, me ¼renice,

 

które mg³± jeszcze rozrzewnienie mroczy,

79

   widz± Beatryks, jak wznosz±c prawicê

 

na tego tworu spoczywa³a grzbiecie,

 

co dwie natury z jednej wzi±³ krynice.

82

   Choæ pod zas³on± i chocia j± przecie

 

od moich spojrzeñ oddziela³a rzeka:

 

tak, jako niegdy¶, gdy ¿y³a na ¶wiecie,

85

   uroda wszystkich gas³a, gdy powieka

 

jej blaski sieje, tak dzi¶ dawn± siebie

 

stokroæ piêkno¶ci± przewy¿szy daleka.

88

   Tak mi siê w serce do g³êbi zagrzebie

 

ostroga ¿alu, i¿ ze wszystkich rzeczy,

 

te, co najbardziej rwa³y miê do siebie

91

   nagle siê wrogie sta³y, i cz³owieczej

 

s³abo¶ci pierzchn±³ czar przed t± jedyn±,

 

co zawsze duszê moj± ma w swej pieczy:

94

   a¿ takiej skruchy fale w duszê sp³yn±,

 

¿em pad³ zmo¿ony, a jakim siê sta³em

 

wówczas, wie ona, co by³a przyczyn±...

97

   Kiedy na powrót zmys³y odzyska³em,

 

ta, com j± pierwej napotka³, niewiasta

 

nade mn± chyl±c siê, ca³ym miê cia³em

100

   zanurza w rzekê, i¿ fala urasta

 

do ust mi prawie. - Mnie siê trzymaj rêk±

 

- mówi - mnie trzymaj! I gdy miê coraz ta

103

   fala oblewa, ona (jak czó³enko

 

tkackie leciuchno przez osnowê bie¿y)

 

nad wody stop± nios³a siê maleñk±.

106

   Gdym ju¿ by³ blisko do ¶wiêtych wybrze¿y,

 

hymnu Asperges me z tak± s³odycz±

 

d¼wiêk siê nade mn± w powietrzu rozszerzy,

109

   i¿ pró¿no oddaæ to me s³owa ¿ycz±.

 

Ona za¶ piêkna, w otwarte ramiona

 

ujmie mi g³owê pieszczot± dziewicz±,

112

   by j± zanurzyæ do wód czystych ³ona,

 

i¿bym siê napi³ z zapomnienia fali,

 

co m± ze zmazy dusza oczyszczona.

115

   Potem d¼wignê³a miê i krocz±c dalej,

 

tak omytego miêdzy tanecznice

 

cztery zawiod³a, co ju¿ sz³y pomalej.

118

   - Tu¶my rusa³ki, a w niebie gwia¼dzice

 

- ¶piewa³y one - nim siê pojawi³a

 

w ¶wiecie Beatryks, jej—ci s³u¿ebnice

121

   by³y¶my tuta). Kêdy twoja mi³a,

 

tam ciê powiedziem, lecz aby¶ promienie

 

oczu jej znie¶æ móg³, musi na ciê si³a

124

   sp³yn±æ z trzech onych, co g³êbsze wejrzenie

 

maj±. Tak nuc±c wiod± miê, a¿ stanê

 

przed gryfem, co niós³ moje uwielbienie.

127

   I rzek³y: - Teraz patrzaj: ukazane

 

bêd± ci one szmaragdy ¶wietliste,

 

coæ z nich ju¿ Amor s³odk± zada³ ranê.

130

   Tysi±ce pragnieñ, jak groty strzeliste,

 

z oczu mych w one przywar³y ¼renice,

 

co ponad gryfem promienia³y czyste.

133

   A jak w zwierciedle s³oñca jasne lice,

 

tak siê w jej oczach ze swoim odbija

 

blaskiem niebiañski on twór, co granice

136

   dwóch natur w jedno z³±czy³ i rozwija.

 

Wiêc, czytelniku, pomy¶l, jak zdumia³em,

 

kiedym Rzecz Sam± ujrza³, co nie mija,

139

   stoj±c± ¿ywcem i kiedy widzia³em,

 

jak siê cudowna odbywa przemiana

 

w obraz Istoty, co tu stoi z cia³em.

142

   Podczas gdy szczêsna i rozradowana

 

dusza ma onym siê pokarmem syci,

 

tym wiêcej ³akn±c, im czê¶æ wiêksza dana,

145

   coraz to wy¿szy taneczny lot chwyci

 

onych postaci trójcê, co pl±sa³y,

 

w takt swej anielskiej pie¶ni nios±c wici.

148

   - Spu¶æ, Beatrycze, spu¶æ wzrok rozgorza³y

 

¶wiêt± mi³o¶ci± do twojego s³ugi,

 

co, by ciê ujrzeæ, poniós³ trud niema³y!

151

   Uczyñ nam ³askê tê i odrzuæ smugi

 

zas³ony, by wdziêk ujrza³ promienisty

 

tej, co j± kryjesz, twej piêkno¶ci drugiej!

154

   ...O, blasku ¿ywej ¶wiat³o¶ci wieczystej!

 

Któ¿, choæ kastalskie poi³y go zdroje,

 

choæ zblad³ w Parnasów cieniu, któ¿ zaiste

157

   nie mia³by duszy w ciê¿kie oblaæ znoje,

 

ciebie malowaæ chc±c, jako¶ siê zda³a,

 

gdy niebo wdziêki o¶wietli³o twoje

160

   i gdy¶ bez obs³on mi siê ukaza³a!...

<<<                                                                 >>>