Strona g³ównaGaleriaOpracowaniaLinki

 

DANTE ALIGHIERI - "BOSKA KOMEDIA"

przek³ad: Alina ¦widerska

 

Piek³o                Czy¶ciec                Raj

 

 

CZY¦CIEC

 

PIE¦Ñ I

PIE¦Ñ II

PIE¦Ñ III

PIE¦Ñ IV

PIE¦Ñ V

PIE¦Ñ VI

PIE¦Ñ VII

PIE¦Ñ VIII

PIE¦Ñ IX

PIE¦Ñ X

PIE¦Ñ XI

PIE¦Ñ XII

PIE¦Ñ XIII

PIE¦Ñ XIV

PIE¦Ñ XV

PIE¦Ñ XVI

PIE¦Ñ XVII

PIE¦Ñ XVIII

PIE¦Ñ XIX

PIE¦Ñ XX

PIE¦Ñ XXI

PIE¦Ñ XXII

PIE¦Ñ XXIII

PIE¦Ñ XXIV

PIE¦Ñ XXV

PIE¦Ñ XXVI

PIE¦Ñ XXVII

PIE¦Ñ XXVIII

PIE¦Ñ XXIX

PIE¦Ñ XXX

PIE¦Ñ XXXI

PIE¦Ñ XXXII

PIE¦Ñ XXXIII

               PIE¦Ñ XV

 

Anio³ mi³osierdzia. Wergiliusz o mi³o¶ci. Trzeci kr±g: Gniew. Widzenie i jego wyk³ad.

 

 
1

   Ile od koñca siê godziny trzeciej

 

a¿ do dnia brzasku z tej sfery ods³oni,

 

co w ci±g³ym ruchu jest za wzorem dzieci,

4

   tyle dla s³oñca codziennej pogoni

 

zosta³o poprzed wieczoru och³od±:

 

tam ju¿ by³ nieszpór, u nas pó³noc dzwoni.

7

   Promienie s³oñca wprost nas w lica bod±,

 

bo siê ju¿ tyle góry okr±¿y³o,

 

¿e nas na zachód prosto kroki wiod±,

10

   kiedy uczu³em, ¿e mi wzrok ol¶ni³o

 

co¶ blaskiem wiêkszym, ni¼li ten z b³êkitu,

 

a nie wiedzia³em coby to za¶ by³o.

13

   Podnios³em tedy d³onie a¿ do szczytu

 

brwi moich, budkê czyni±c, co odkrad³a

 

zbytek jasno¶ci tych blasków dosytu.

16

   Jak od powierzchni wód, czy od zwierciad³a

 

promieñ odbije siê przeciwn± stron±

 

ni¼li ukosem droga jego pad³a,

19

   i tyle samo bêdzie odchylon±

 

od linii spadu kamienia nad wod±

 

(jak sztuk± to i wiedz± do¶wiadczono),

22

   tak mi siê zda³o, ¿e tu miê przebod±

 

blaski odbite na wprost mego oka,

 

a¿ je powieka ochrania przed szkod±.

25

   - Co zacz, mój ojcze s³odki, l¶ni z wysoka,

 

przed czym siê wzrok mój uchroniæ nie zdo³a

 

i co i¶æ zda siê ku nam z góry stoka?

28

   - Nie dziw siê, ¿e ciê jeszcze ol¶ni zgo³a -

 

odrzek³ mi na to - blask dworni wysokiej:

 

goniec-ci to jest, co nas w górê wo³a.

31

   Niebawem ju¿ ci nie bêd± widoki

 

one ol¶nieniem, a jeno rozkosz±,

 

kiedy natura twe umocni wzroki.

34

   Gdy¶my stanêli przed rajskim junosz±,

 

g³osem rzek³ s³odkim: - Kêdy szlak siê zwê¿a

 

id¼cie, mniej stromo tam siê g³azy wznosz±.

37

   Pod górê tedy krok siê nasz wytê¿a,

 

Beati misericordes za nami

 

p³yn±³ ¶piew, oraz: Szczê¶liw, kto zwyciê¿a.

40

   Ja za mym panem skalnymi schodami

 

szli¶my samowtór; jam my¶la³ wêdruj±c

 

pokrzepiæ ducha onego s³owami.

43

   Obracam siê doñ przeto, zapytuj±c:

 

- Co zacz powiedzieæ chcia³ on duch z Romanii

 

to co od drugich odrywa wnioskuj±c?

46

   Onci za¶ do mnie: - W³asny b³±d swój gani,

 

bo zna te, co zeñ p³yn±, potêpienia:

 

nie dziw, ¿e drugich przestrzec chce najraniej.

49

   Bowiem tam maj± cel wasze pragnienia,

 

gdzie podzia³ ca³± zubo¿a kompaniê,

 

a zazdro¶æ jeno pobudza westchnienia.

52

   Gdyby najwy¿szych sfer umi³owanie

 

rwa³o was w górê jako lot ptaszêcy,

 

ju¿ ten niepokój w sercu nie postanie.

55

   Im wiêcej tu siê naszym zwie, tym wiêcej

 

dobra wspólnego ka¿dy tu posiada

 

i mi³o¶æ bratnia p³onie tym gorêcej.

58

   - Jeszcze miê wiêksza czczo¶æ teraz napada,

 

ni¿ gdybym milcza³ wprzód - rzeknê - wygnane

 

przedtem w±tpienie mocniej mn± ow³ada.

61

   Jako¿ byæ mo¿e, i¿ dobro rozdane,

 

tych co je maj± wiêcej ubogaci,

 

ni¿ gdy od paru tylko posiadane?

64

   On za¶ tak do mnie na to rzek³: - Z tej racji,

 

¿e my¶l do ziemskiej jeszcze zwracasz strony,

 

¶wiat³o¶æ prawdziwa ci siê w cieniu traci.

67

   Niewys³owiony Skarb i nieskoñczony,

 

co jest tam w górze, ku mi³o¶ci sp³ywa

 

jak promieñ w cia³o ¶wietlane spuszczony,

70

   i tyle z siebie da, ile ¿arliwa

 

dusza zapragnie, i ¿ar onej ro¶nie

 

i wci±¿ mu wiecznej warto¶ci przybywa.

73

   Im wiêcej duchów obcuje mi³o¶nie,

 

tym mi³owania wiêcej w g³êbi swojej

 

odzwierciedlaj± nawzajem rado¶nie.

76

   A je¶li com rzek³ g³odów twych nie koi,

 

to Beatryczê ujrzysz, ona zasiê

 

i t± i wszelk± ¿±dzê zaspokoi.

79

   Jeno postaraj siê, by¶ w krótkim czasie

 

tamtych piêæ zgoi³, jako te dwie rany,

 

co ból dla onych niby balsam zda siê.

82

   W³a¶nie rzec chcia³em: Ju¿ mój g³ód wygnany,

 

gdym siê na nowych krêgów ujrza³ g³azie

 

i tu miê urok ogarn±³ nieznany.

85

   Wyda³o mi siê, ¿e nagle w ekstazie

 

cudownych widzeñ tonê zachwycony

 

i kilka ujrzê postaci na razie:

88

   Oto niewiasta jedna wzrok przyæmiony

 

matczyn± trosk± zwraca mówi±c: - Synu,

 

czemu¶ uczyni³ tak? Oto strapiony

91

   ojciec twój i ja w¶ród pobo¿nych gminu

 

szukamy ciebie! - Tu, gdy mówiæ skoñczy,

 

widzenie prys³o we mg³ach jak z bursztynu.

94

   Wnet siê z obrazem onym nowy ³±czy

 

niewiasty, co jej na licu kropelki

 

l¶ni³y tej rosy, któr± ¿a³o¶æ s±czy.

97

   Rzek³a: - Gdy¶ w³adc± jest stolicy wielkiej,

 

coæ o jej miano by³a niegdy¶ zwada

 

¶ród bogów, i sk±d ¼ród³o wiedzy wszelkiej,

100

   niech na zuchwa³e ramiê pomsta spada,

 

co nam objê³o córê, Pizystracie!

 

I jego widzê, jako odpowiada

103

   pe³en s³odyczy w mi³ym majestacie:

 

- Có¿ uczynimy, gdy kto ¼le nam ¿yczy,

 

gdy ten, co kocha, godzien pomsty dla ciê?

106

   Potem t³um widzê p³on±cych obliczy,

 

jak kamieniami w m³odzieñca godzili:

 

- Zabiæ go, zabiæ! - ka¿den g³o¶no krzyczy,

109

   onego za¶ ju¿ zgon ku ziemi chyli,

 

lecz w niebo oczy wzniós³ pe³ne natchnienia,

 

za zbójców modl±c siê w mêczeñstwa chwili.

112

   ...Gdy ju¿ wróci³a dusza z zachwycenia

 

do prawdy onej, która j± otacza,

 

pozna³em moje nieb³êdne z³udzenia.

115

   Mistrz widz±c, i¿ siê tak mój krok zatacza,

 

jak cz³eka coby ockn±³ siê w tej chwili,

 

rzek³: - Co tak chwiejesz siê? Có¿ to oznacza?

118

   Oto przeszed³e¶ wiêcej ni¿ pó³ mili

 

oczy zamglone maj±c, a chód wiotki,

 

jako ów, co go sen lub wino zmyli.

121

   - Pos³uchaj jeno - rzek³em - ojcze s³odki,

 

jakiem obrazy widzia³ nadzwyczajne

 

id±c tak, jakbym napi³ siê blekotki.

124

   On za¶ (a szed³ tam, gdzie ¶cie¿ki s± skrajne):

 

- Choæby¶ po stokroæ twarz swoj± zas³ania³,

 

my¶li twe dla mnie nie by³yby tajne.

127

   Widzia³e¶ ono, aby¶ siê nie wzbrania³

 

otworzyæ serca przed ³aski potokiem,

 

co siê ze Zdroju Wiecznego wy³ania³.

130

   Jam siê nie pyta³ jako ten, co okiem

 

nic niewidz±cym wodzi ponad cia³em,

 

które siê martwym zdaje mu zew³okiem,

133

   jeno, by si³y ci dodaæ, pyta³em;

 

tak siê leniwych i ospa³ych wo³a,

 

by korzystali z chwil jawy z zapa³em.

136

   Tak szli¶my w wieczór on baczni, jak zdo³a

 

¼renica jeno siêgn±æ przez promienie

 

ra¿±ce oczy i przejrza³e zgo³a.

139

   A¿ oto ku nam, niby mocne cienie,

 

dym jaki¶ wolno gêste zwoje toczy,

 

ani przed onym znale¼æ nam schronienie.

142

   Tak on nam niebo przys³oni i oczy.

<<<                                                                 >>>