Strona g³ównaGaleriaOpracowaniaLinki

 

DANTE ALIGHIERI - "BOSKA KOMEDIA"

przek³ad: Alina ¦widerska

 

Piek³o                Czy¶ciec                Raj

 

 

CZY¦CIEC

 

PIE¦Ñ I

PIE¦Ñ II

PIE¦Ñ III

PIE¦Ñ IV

PIE¦Ñ V

PIE¦Ñ VI

PIE¦Ñ VII

PIE¦Ñ VIII

PIE¦Ñ IX

PIE¦Ñ X

PIE¦Ñ XI

PIE¦Ñ XII

PIE¦Ñ XIII

PIE¦Ñ XIV

PIE¦Ñ XV

PIE¦Ñ XVI

PIE¦Ñ XVII

PIE¦Ñ XVIII

PIE¦Ñ XIX

PIE¦Ñ XX

PIE¦Ñ XXI

PIE¦Ñ XXII

PIE¦Ñ XXIII

PIE¦Ñ XXIV

PIE¦Ñ XXV

PIE¦Ñ XXVI

PIE¦Ñ XXVII

PIE¦Ñ XXVIII

PIE¦Ñ XXIX

PIE¦Ñ XXX

PIE¦Ñ XXXI

PIE¦Ñ XXXII

PIE¦Ñ XXXIII

               PIE¦Ñ XXVII

 

Aio³ czysto¶ci. Przej¶cie przez ogieñ czy¶æcowy. Spoczynek nocny. Po¿egnalne s³owa Wergiliusza.

 

 
1

   Tu siê dzieñ koñczy³: wschodu sz³y promienie

 

tam, kêdy Stwórca krew za nas wylewa³,

 

Ebro nad Wagi znak wchodzi³o w cienie,

4

   Ganges w promieniach po³udnia ol¶niewa³,

 

kiedy nam anio³ siê ukaza³ bo¿y.

 

Sta³ poprzed ¶cian± z p³omienia i ¶piewa³:

7

   Beati mundo corde; ¶ród przestworzy

 

g³os brzmia³ potê¿nie, a gdy¶my ju¿ blisko

 

byli, rzek³: - Droga siê wam nie otworzy,

10

   o, ¶wi±tobliwe duchy, gdy w ognisko

 

wej¶æ nie zechcecie, co zionie upa³em,

 

a tam s³uchajcie pie¶ni dusz± wszystk±.

13

   Gdym to us³ysza³, takim wnet siê sta³em

 

jak ów, co ju¿ go k³ad± do mogi³y:

 

ponad splecione rêce ca³ym cia³em

16

   wprzód siê podajê, oczy siê wlepi³y

 

w ogieñ, a w duchu i widzê i s³yszê,

 

jak cia³a przy mnie ¿ywcem siê pali³y.

19

   Zwróc± siê do mnie zacni towarzysze,

 

Wirgili rzecze: - Synu, tu byæ mo¿e

 

mêka, lecz nie ¶mieræ. Pomnisz, jakom w ni¿sze

22

   krêgi z Gerionem przez powietrzne morze

 

niós³ ciê? Czy¿ zwiód³bym serce ufaj±ce

 

tutaj, gdzie bli¿sze jest królestwo bo¿e?

25

   Wierzaj mi, choæby¶ ca³e lat tysi±ce

 

tkwi³ w samym j±drze onego p³omienia,

 

w³os by ci z g³owy nie spad³ w ognie wr±ce.

28

   A je¶li s±dzisz, ¿e jeno z³udzenia

 

chcê ci zachowaæ, zbli¿ siê i z po¿og±

 

zetknij kraj szaty w³asnego odzienia.

31

   A wiêc precz z lêkiem wszelakim! Precz z trwog±!

 

Dalej id¼ naprzód, ¶mia³o, bez wahania!

 

Lecz ja, jak oni co ruszyæ nie mog±,

34

   stojê jak wryty, pró¿no chêæ miê sk³ania.

 

Gdy to zobaczy³, onego oblicze

 

frasunkiem ¶æmi³o siê. Z troch± zmieszania

37

   rzek³: - Synu, przecie¿ ja ci ¼le nie ¿yczê!

 

No, popatrz tylko, czy ci strach p³omienia?

 

Tam, za t± ¶cian± ujrzysz Beatryczê!

40

   Jako na luby d¼wiêk Tyzby imienia

 

Piramus d¼wign±³ gasn±ce powieki

 

wówczas, gdy morwa jagodê zrumienia,

43

   tak ja obrócê oczy od tej spieki

 

do mego pana, gdym us³ysza³ imiê,

 

co wci±¿ gra w duszy niby ¶piew daleki.

46

   On za¶ pokrêci³ g³ow±: - Wiêc w tym dymie

 

wci±¿ staæ bêdziemy? I jak¿e tak? - rzecze.

 

Potem z u¶miechem jak do dziecka, gdy miê

49

   widzia³ niepewnym, sam d³u¿ej nie zwlecze,

 

jeno szed³ pierwszy w tê ¶cianê czerwon±

 

wraz ze Stacjuszem poprzez ¿ar co piecze.

52

   Gdym siê tam znalaz³, by³bym w roztopion±

 

masê szk³a skoczy³ chêtnie dla och³ody,

 

takowym ¿arem one drogi p³on±.

55

   Tkliwy za¶ ojciec id±c, dla os³ody

 

o Beatryczy mówi³ nieustannie;

 

- Zda siê tam widaæ ju¿ blask jej urody...

58

   Przez szlaki ognia wiod³o nas ¶piewanie

 

z drugiego koñca, dodaj±c nadziei,

 

a¿e¶my byli znów przy skalnej ¶cianie.

61

   Venite, benedicti patris mei,

 

zabrzmia³o w blasku, co miê tak ol¶niewa³,

 

i¿ siê powieka niby do snu klei.

64

   - S³oñce zachodzi, noc zapada - ¶piewa³,

 

nie przystawajcie, jeno id¼cie sami,

 

bo wnet siê zachód bêdzie w czerñ odziewa³.

67

   Prosto pod górê schody sz³y przed nami

 

tak, ¿e mi s³oñce, co ju¿ by³o nisko,

 

cieñ w³asny s³a³o na nich przed stopami.

70

   Jeszcze¶my podstaw schodów byli blisko,

 

gdy ¿e ju¿ zasz³o, poznali¶my po tym,

 

¿e cienia znik³o nam u stóp zjawisko.

73

   Nim pod bezkresnym niebios tych namiotem

 

mrok jednostajn± szatê rozpo¶ciera,

 

wszyscy na stopniach legli¶my pokotem,

76

   ka¿dy strudzon± g³owê o g³az wspiera,

 

bo na tej górze noc cicha i ch³odna

 

nie chêæ wêdrówki, lecz mo¿no¶æ odbiera.

79

   Jak ¿uj±c pokarm staje siê ³agodna

 

górskich gromadka kóz, co tak zuchwale

 

na szczyty wspina siê, dopóki g³odna,

82

   i legn± w cieniu przy s³oñca upale,

 

podczas gdy pasterz na nie baczno¶æ zwraca,

 

kijem sêkatym podparty na skale,

85

   i jako nieraz przy swej trzodzie baca

 

nocuje w górach, ani te¿ do domu,

 

przed dzikim zwierzem strzeg±c je, nie wraca,

88

   tak my trzej spocz±æ legli¶my ¶ród z³omu:

 

jam by³ owieczk±, oni jak pasterze

 

po obu stronach skalnego wy³omu.

91

   Ma³o co z zewn±trz siê w ten jar przebierze,

 

jednak widzia³em, i¿ ja¶niejsze ¶wiec±

 

gwiazdy i wiêksze ni¼li w naszej sferze.

94

   Gdym tak rozmy¶la³ patrz±c, sen miê nieco

 

zmorzy³, sen b³ogi, coæ mu s± wiadome

 

nowiny nieraz, mm do nas przylec±.

97

   W godzinie owej, s±dzê, gdy widome

 

na wschodzie blaski Cytery co p³onie

 

¿arem mi³o¶ci, od wieków znajome,

100

   ¶ni³em, i¿ widzê id±c± przez b³onie

 

m³od± i piêkn± niewiastê, co zwija

 

wieniec i ¶piewa, kwiaty bior±c w d³onie:

103

   - Kto by siê pyta³, na imiê mi Lija,

 

piêknymi d³oñmi wieniec sobie plotê,

 

bo w tym zwierciadle, które miê odbija,

106

   piêkn± siê, strojn± wydaæ mam ochotê.

 

Rachela, siostra ma, gdy ja siê strojê,

 

wpatrzona siedzi w to zwierciad³o z³ote

109

   i w nim podziwia piêkne oczy swoje,

 

ona w patrzeniu szczê¶cie ca³e z³o¿y,

 

ja w ci±g³ym ruchu jeno widzê moje.

112

   Ju¿ pierwsze blaski, goñce jasnej zorzy,

 

co je tak wdziêcznym okiem pielgrzym wita,

 

gdy mu dzieñ drogê do domu otworzy,

115

   bieg³y po niebie. Przed rankiem co ¶wita

 

pierzcha³y mroki na wsze ¶wiata strony,

 

a z nimi sen mój. Wsta³em: znakomita

118

   dwójca poetów przy mnie. - Nasycony

 

bêdzie dzi¶ jeszcze g³ód twój najrzetelniej

 

przez on± jab³oñ s³odk±, co ramiony

121

   siêga tam, kêdy ³akn± jej ¶miertelni.

 

Takimi s³owy Wirgiliusz zw±tpienia

 

moje wnet w pewno¶æ zamieni³ najdzielniej.

124

   Tak zapragn±³em nad wszelkie pragnienia,

 

aby ju¿ w górze byæ, i¿ z ka¿dym krokiem

 

skrzyd³a mi, zda siê, ros³y u ramienia.

127

   Gdy¶my ju¿ byli ponad góry stokiem,

 

u szczytu schodów przystan±³ Wirgili

 

i rzek³ z utkwionym we mnie jasnym okiem:

130

   - Ju¿e¶my, synu mój, razem przebyli

 

kraje, gdzie¶ ogieñ doczesny i wieczny

 

ogl±da³; teraz r±bek siê uchyli

133

   ¶wiatów, gdzie ja ju¿ nie wejdê bezpieczny.

 

Wiedz± i sztuk± wiod³em ciê w te w³a¶ci,

 

tu niech ciê w³asny wiedzie krok stateczny,

136

   za tob± mroki, za tob± przepa¶ci

 

i dróg urwistych zawrotne koleje,

 

za tob± mocy zdradliwych napa¶ci.

139

   Patrz, oto s³oñce przed tob± ja¶nieje,

 

b³oñ ciê kwiecista i wonna otoczy:

 

na jej rubie¿y ¶wiêt± widzisz kniejê.

142

   Nim ciê powitaæ przyjd± piêkne oczy,

 

co we ³zach ca³e s³a³y miê ku tobie,

 

spocznij, lub g³êbiej id¼ w ten kraj uroczy.

145

   Ode mnie rady nie czekaj w tej dobie;

 

woln± masz wolê, czyst±, niezmieszanym

 

s±dem wiedzion±, przeto ja ciê robiê

148

   nad samym tob± królem i kap³anem.

<<<                                                                 >>>