Strona g³ównaGaleriaOpracowaniaLinki

 

DANTE ALIGHIERI - "BOSKA KOMEDIA"

przek³ad: Alina ¦widerska

 

Piek³o                Czy¶ciec                Raj

 

 

PIEK£O

 

PIE¦Ñ I

PIE¦Ñ II

PIE¦Ñ III

PIE¦Ñ IV

PIE¦Ñ V

PIE¦Ñ VI

PIE¦Ñ VII

PIE¦Ñ VIII

PIE¦Ñ IX

PIE¦Ñ X

PIE¦Ñ XI

PIE¦Ñ XII

PIE¦Ñ XIII

PIE¦Ñ XIV

PIE¦Ñ XV

PIE¦Ñ XVI

PIE¦Ñ XVII

PIE¦Ñ XVIII

PIE¦Ñ XIX

PIE¦Ñ XX

PIE¦Ñ XXI

PIE¦Ñ XXII

PIE¦Ñ XXIII

PIE¦Ñ XXIV

PIE¦Ñ XXV

PIE¦Ñ XXVI

PIE¦Ñ XXVII

PIE¦Ñ XXVIII

PIE¦Ñ XXIX

PIE¦Ñ XXX

PIE¦Ñ XXXI

PIE¦Ñ XXXII

PIE¦Ñ XXXIII

PIE¦Ñ XXXIV

               PIE¦Ñ XXX

 

Samozwañcy. Fa³szerze pieniêdzy. K³amcy.

 

 
1

   Gdy o Semelê zazdrosna Junona

 

na krew tebañsk± zawziê³a siê m¶ciwa,

 

mi³o¶æ Jowisza karc±c rozsro¿ona,

4

   wnet Atamanta dziki sza³ porywa,

 

i widz±c ¿onê, która dwoje dzieci

 

niesie w objêciach, nagle siê odzywa

7

   z krzykiem: - Nastawiæ teraz trzeba sieci,

 

bym lwicê z³owi³ pospo³u ze lwiêty! -

 

i z drapie¿nymi szpony na nich leci;

10

   porwa³ m³odszego coraz gorszym jêty

 

sza³em i g³ówkê o kamieñ roztr±ca,

 

za¶ matka z drugim skacze w wód odmêty.

13

   Gdy za¶ po¿oga w Troi szalej±ca

 

dumê mieszkañców w popió³ obraca³a,

 

króla z królestwem wraz wiod±c do koñca,

16

   Hekuba smêtna, z³a i wynêdznia³a

 

b³±dzi po brzegu, gdy za¶ Poliksenê

 

zoczy nie¿yw± i na widok cia³a

19

   Polidorosa, co je na arenê

 

piasku wyrzuc± fale: wyje, szczeka,

 

z bólu nieledwie zmieniona w hienê.

22

   Lecz ni zwierzêta drêcz± tak, ni cz³eka

 

furie, co z Teb siê lub Troi wykrad³y,

 

ni tak szalej± z bliska czy z daleka,

25

   jako dwa widma nagie, co wypad³y

 

ku nam, gryz±c siê wzajem, niby wieprze

 

gdy z chlewa nagle wyrw± siê zajad³e.

28

   Wraz jedno z onych zêbcami siê weprze

 

tu¿ ponad grzbietem w kark Aretyñczyka,

 

brzuchem po ziemi w³óczy go w najlepsze,

31

   o kant ka¿dego zdzieraj±c kamyka,

 

za¶ kompan jego, co sta³ dr¿±cy, rzecze:

 

- Ten chocho³ duchem jest Gianm'ego Schiccha,

34

   co siê tak w z³o¶ci na drugich zaciecze.

 

- Och - rzekê na to - je¶liæ nie u³api

 

zêbami, powiedz, kto siê za nim wlecze?

37

   Ten za¶ odpowie: - W onym duch siê trapi

 

Mirry s³awetnej, co w staro¿ytno¶ci

 

ojca w³asnego zwodziæ siê pokwapi,

40

   a¿ go do grzesznej przywiod³a sprosno¶ci,

 

za obc± dziewkê podaj±c siê rada.

 

Tenci za¶ drugi, co tak bie¿y w z³o¶ci,

43

   zdobyæ chcia³ dla siê przodownicê stada,

 

i adwokata nawet wywiód³ w pole,

 

gdy chytrze, jako sam Donati, gada.

46

   Gdy te dwa znik³y na zakrêcie w dole,

 

znów siê obrócê, gdzie siê drêcz± smutnie

 

ci, co przeklêt± na ¶wiat wnie¶li dolê.

49

   Jednego widzê, który niby lutniê,

 

doln± postaci czê¶æ wygiêt± trzyma,

 

brak jeno szpary, co czê¶æ sromu utnie.

52

   Wodna puchlina, która tak rozdyma

 

cz³onki cz³owiecze, i¿ bynajmniej miary

 

pomiêdzy brzuchem a obliczem nie ma,

55

   usta, wyschniête wewnêtrznymi ¿ary,

 

jak otwór dzbanka tak jemu rozchyli.

 

- O, wy, co wolni jeste¶cie od kary,

58

   choæ nie wiem czemu, wpo¶ród mêki tylej

 

- rzek³ do nas - rzuæcie na bok troskê wszelk±,

 

aby uwagê skupiæ choæ pó³ chwili,

61

   majstra Adama widz±c nêdzê wielk±:

 

mieæ mog³em wszystko, na co pad³y oczy,

 

a teraz ¿ebrzê za wody kropelk±!...

64

   Strumyki, które od zielonych zboczy

 

wzgórz Casentino p³yn± tam, gdzie Arno

 

na miêkkim ³o¿u ch³odne fale toczy,

67

   ci±gle mi stoj± w oczach i ogarn±

 

serce têsknot±, która gorzej pali

 

ni¼li ¿ar piekie³ swoj± mêk± skwarn±!...

70

   Prawo, pod które tu¶my siê dostali,

 

do tych miejsc ka¿e têskniæ sercem ca³ym,

 

kêdy¶my ongi¶ grzechem siê zmazali:

73

   tam jest Romena, kêdy fa³szowa³em

 

z³oto, pieczêci± Chrzciciela znaczone,

 

za com karany by³ spalonym cia³em.

76

   Lecz gdybym tutaj duchy umêczone

 

ujrza³ Gwidona, albo Aleksandra,

 

lub onych brata, ju¿bym oczu w stronê

79

   nie pos³a³, kêdy tryska Fontebranda,

 

a chocia swoich m±k przez to nie zmieniê,

 

mniejsza by jednak drêczy³a miê chandra.

82

   Je¿eli prawdê one mówi± cienie,

 

co w¶ciek³e schodz± w kraj wiecznej pokuty,

 

jeden ju¿ z onych cierpi potêpienie,

85

   lecz có¿ mi z tego, skorom tu przykuty!...

 

Och! Gdybym przez wiek bodaj o dwa cale

 

móg³ siê posun±æ, ju¿bym pe³za³ u tej

88

   ¶cie¿ki, co wije siê po onym wale,

 

(choæ wiem, ¿e wko³o dziesiêæ mil z ok³adem,

 

a w poprzek mili ma pó³, nie mniej wcale)

91

   i, rzeszy id±c spotwornia³ej ¶ladem,

 

jego bym szuka³! Z ich to bowiem ³aski

 

siedzê w kompanii takiej. Ich przyk³adem

94

   wiedzion, florenów podrabia³em blaski,

 

co mia³y w z³ocie trzy karaty miedzi,

 

a¿ w one piekie³ wpad³em samotrzaski!

97

   Ja za¶ do niego: - Kto s± ci s±siedzi

 

dwaj, co przy twoim boku rozci±gniêci,

 

a tak paruj±, jak o go³oledzi

100

   rêce gdy zwil¿ysz? - Za mojej pamiêci

 

nie przyszli tutaj - tamten mi odrzecze -

 

jam tu ich zasta³, ni siê ruszyæ chêci

103

   nie zdradzi ¿adne: chyba wiecznowiecze

 

bêd± tak trwali. Jedna, to jest ona,

 

co w g³±b wiêzienia Józefa zawlecze

106

   fa³szywie ¶wiadcz±c; drugie, to Sinona

 

duch trojañskiego, onegoæ ob³uda

 

sprawi, ¿e zdrada wesz³a do Uiona.

109

   Jeden za¶ z tamtych, czy to ¿e go nuda

 

zdjê³a, czy z³o¶æ, i¿ ów rzek³, ¿e ob³udni,

 

piê¶ci± uderzy³ go powy¿ej uda.

112

   Brzuch pod tym ciosem jak bêben zadudni,

 

za¶ majster Adam rêk± go po twarzy

 

zdzieli³ nawzajem: znów huk³o jak w studni.

115

   I rzek³ doñ: - Chocia nadto wiele wa¿y,

 

bym siê móg³ ruszyæ, puchlina przeklêta,

 

do tej roboty jeszcze siê nadarzy

118

   ramiê! - Za¶ tamten: - Je¶li siê pamiêta,

 

to, na stos id±c, ramiê nie tak skore

 

by³o, jak bij±c fa³szywego centa!...

121

   Opuch³y na to: - Prawdê¶ rzek³ w tê porê,

 

lecz wonczas, gdy ci mówiæ przysz³o w Troi,

 

s³owa twe z prawd± by³y na przekorê.

124

   - Jam k³ama³ s³owem, za¶ twe k³amstwo stoi

 

czynem wyryte - rzecze na to Sino -

 

jaæ za to jedno cierpiê w nêdzy mojej,

127

   ty¶ zbrodniê z ka¿d± pope³nia³ godzin±,

 

gorzej ni¿ diabe³. - Wspommj konia z drzewa,

 

krzywoprzysiê¿co - rzek³ on, co puchlin±

130

   brzuch mia³ okryty - i wiedz, ¿e dzi¶ ¶piewa

 

o tym ¶wiat ca³y! - A ty wiedz, ¿e ci siê

 

z pragnienia jêzyk spêka, ¿eæ zalewa

133

   woda zepsuta ca³e wnêtrze, gdy siê

 

powierzchnia brzucha wznosi a¿ po zêby,

 

¿e prawie nie znaæ oczu w tym zarysie!

136

   Na to on fa³szerz: - Takci siê z tej gêby

 

sypi± z³e s³owa, jak i dawniej by³o:

 

je¶lim ja spuch³y, ciebie febra ziêbi,

139

   ja mam pragnienie, ciebie boli g³owa,

 

i, by polizaæ Narcyza zwierciad³o,

 

wnet by u ciebie byle chêæ gotowa!

142

   Jam siê zas³ucha³ w tê k³ótniê zajad³±,

 

za¶ mistrz mój do mnie: - Omal ¿e w tw± stronê

 

z ust moich s³owo gniewne ju¿ nie pad³o!

145

   Takem zasroma³ siê, widz±c schmurzone

 

gniewem te drogie lica, ¿e do pory

 

tej na wspomnienie samo wstydem p³onê.

148

   I jak ów, któren wpo¶ród sennej zmory

 

pragnie, by jeno snem by³o to, co siê

 

¶ni, a nie mo¿e grubej przebiæ kory,

151

   tak i ja by³em, o zamar³ym g³osie,

 

chc±c siê t³umaczyæ, a s³owa niezdolny

 

rzec, lecz tym samym lito¶æ garn±c do siê.

154

   - Wiêkszy grzech ma¿e bardziej nieudolny

 

¿al, ni¼li skruch± co l¶ni w twoim oku

 

- rzecze mój s³odki pan - b±d¼ zatem wolny

157

   od obaw. Pomnij, ¿em ja przy twym boku,

 

a je¶li kiedy znowu ci siê zdarzy

 

podobny naród ujrzeæ na widoku:

160

   niska to chêtka: s³uchaæ ich potwarzy.

<<<                                                                 >>>