Strona g³ównaGaleriaOpracowaniaLinki

 

DANTE ALIGHIERI - "BOSKA KOMEDIA"

przek³ad: Alina ¦widerska

 

Piek³o                Czy¶ciec                Raj

 

 

PIEK£O

 

PIE¦Ñ I

PIE¦Ñ II

PIE¦Ñ III

PIE¦Ñ IV

PIE¦Ñ V

PIE¦Ñ VI

PIE¦Ñ VII

PIE¦Ñ VIII

PIE¦Ñ IX

PIE¦Ñ X

PIE¦Ñ XI

PIE¦Ñ XII

PIE¦Ñ XIII

PIE¦Ñ XIV

PIE¦Ñ XV

PIE¦Ñ XVI

PIE¦Ñ XVII

PIE¦Ñ XVIII

PIE¦Ñ XIX

PIE¦Ñ XX

PIE¦Ñ XXI

PIE¦Ñ XXII

PIE¦Ñ XXIII

PIE¦Ñ XXIV

PIE¦Ñ XXV

PIE¦Ñ XXVI

PIE¦Ñ XXVII

PIE¦Ñ XXVIII

PIE¦Ñ XXIX

PIE¦Ñ XXX

PIE¦Ñ XXXI

PIE¦Ñ XXXII

PIE¦Ñ XXXIII

PIE¦Ñ XXXIV

               PIE¦Ñ XXIV

 

Droga znaleziona. Rozpadlina siódma: z³odzieje.

 

 
1

   Pod on± porê m³odziuchnego roku,

 

gdy s³oñce w³os swój w Wodniku od¶wie¿y,

 

a dzieñ ju¿ nocy dotrzymuje kroku,

4

   kiedy nad ranem szron na ziemi le¿y

 

w brata siê swego szatê stroj±c bia³±,

 

choæ mu nied³ugie chwile czas odmierzy -

7

   kmiotek, co mu ju¿ zapasów nie sta³o,

 

wstanie i wyjdzie popatrzeæ na pole,

 

a widz±c znowu w bieli ziemiê ca³±,

10

   wraca do izby, klnie sw± srog± dolê,

 

wzdycha nieborak ciê¿ko, potem zasiê

 

kiedy raz jeszcze wyjrzy naokole,

13

   widz±c, i¿ ¶wiat siê w krótkim zmieni³ czasie,

 

kij bierze w rêkê, a torbê na ramiê,

 

wyrusza w pole i owieczki pasie.

16

   Takim siê wyda³ mój pan srogim dla miê,

 

kiedy ujrza³em, ¿e czo³o zachmurzy³,

 

lecz wnet ból zleczy³ w koj±cym balsamie.

19

   Gdy bowiem przyszli¶my, gdzie most siê zburzy³,

 

mistrz do mnie zwróci³ siê z onym wyrazem,

 

co mia³, nim ze mn± w otch³añ siê zanurzy³,

22

   wzi±³ miê w ramiona i stoj±c pod g³azem,

 

snaæ siê namy¶la³: obejrza³ zwaliska,

 

potem za¶ na nie wst±pi³ ze mn± razem.

25

   I jak ten, który, co straci, co zyska

 

dobrze obliczy, nim siê celu ima,

 

tak do skalnego podniós³ miê urwiska,

28

   a wraz nastêpne wybada³ oczyma,

 

i rzecze: - Teraz tamto chwyæ, lecz wprzódy

 

wypróbuj dobrze, zali ciê utrzyma.

31

   Nie by³a ci to dla nich, co w ob³udy

 

chodz± kapturach, droga, coæ my na ni±

 

piêli siê z wolna niema³ymi trudy.

34

   Pan mój szed³ lekko; ja ponad otch³ani±

 

przez niego wsparty. Szczê¶cie, ¿e siê ni¿ej

 

z tej strony koñczy³ brzeg spadzist± grani±,

37

   bo Maleparta w miarê jak siê zbli¿y

 

do uj¶cia studni dolin swych piêtrami,

 

coraz ma ni¿szy brzeg, za¶ dalsze wy¿ej.

40

   Tak na brzeg pusty wdzieraj±c siê sami,

 

byli¶my wreszcie za tym skalnym wy¿em,

 

kêdy znów w±wóz czarnym wnêtrzem mami.

43

   Tutaj mi zbrak³o w piersiach tchu tak, i¿em

 

nie móg³ i¶æ dalej, i na skalnej listwie

 

usiad³em chwilê z biciem serca chy¿ym.

46

   - Teraz trza, by¶ siê otrz±sn±³ w lenistwie -

 

rzek³ pan mój - gdy siê cz³ek w wygodach p³awi,

 

nie zyska s³awy w wielkich towarzystwie;

49

   kto za¶ bez onej ¿ycie swoje strawi,

 

ten, jak ulotny dym lub wodna piana,

 

taki ¶lad w ¶wiecie po sobie zostawi.

52

   A przeto w górê d±¿! Niech pokonana

 

bêdzie przez ducha cielesna natura,

 

bo tak byæ winno zgodnie z wol± Pana.

55

   Nam i¶æ trza wy¿ej, gdzie siê piêtrzy góra:

 

nie dosyæ, by¶my onych po¿egnali,

 

je¶li¶ wiêc poj±³, precz s³abo¶æ ponura!

58

   Powsta³em z miejsca, choæ miê jeszcze pali

 

znu¿enie w piersiach, ale go nie zdradz±

 

s³owa. - Jam silny, panie, id¼my dalej!

61

   Znów wiêc pod górê kroki nas prowadz±

 

¶cie¿k± tak strom±, w±sk± i zdzicza³±,

 

i¿ te, co wprzódy, g³adkie nam siê zdadz±.

64

   Gwarzy³em id±c, aby siê nie zda³o,

 

¿e mi brak si³y, kiedy miê doleci

 

g³os jaki¶, co brzmia³ poza drug± ska³±.

67

   Nie wiem, co mówi³, mimo ¿e na grzbiecie

 

byli¶my ³uku, co ten jar przekroczy,

 

lecz zda siê, i¿ ów gniewne s³owa miecie.

70

   Patrza³em w g³êbiê, lecz ¶miertelne oczy

 

nic nie rozró¿ni± na dnie ¶ród ciemno¶ci,

 

wiêc rzek³em: - Panie, do przeciwnej zboczy

73

   dojd¼my, wa³ przebyæ onej wynios³o¶ci,

 

bo tu choæ patrzê, nie widzê doliny,

 

choæ s³yszê, nie wiem, co w mym s³uchu go¶ci.

76

   - Na to ci nie dam odpowiedzi innej -

 

rzek³ - jeno zrobiê to co¶ chcia³ po prostu:

 

uczciwej pro¶bie odwet daj± czyny.

79

   Zeszli¶my tedy u przyczó³ka mostu

 

tam, gdzie siê opar³ w ósme dolin zrêby

 

u brzegów stromych nag³ego wyrostu.

82

   Tam za¶ ujrza³em wê¿ów straszne k³êby;

 

jar a¿ po brzegi nimi wype³niony,

 

i¿ krew siê ¶cina i szczêkaj± zêby.

85

   Ni anakondy, boa i pytony,

 

ani te ¿mije, co ³eb maj± p³aski,

 

ani jaszczury, ni kameleony,

88

   ¿aden z potworów, co je skwarne piaski

 

Libii wyda³y, lub Etiopów ziemie,

 

albo arabskich pustyñ krwawe brzaski,

91

   strasznym nie bêdzie tak jak ono plemiê

 

gadów, co tutaj paszczê gro¼n± szczerzy

 

³eb pod¼wigaj±c, co ma.p³askie ciemiê.

94

   W onej straszliwej i smêtnej obie¿y

 

naród siê nagi z przestrachem ugania,

 

lecz darmo: wszêdzie g³uchy obszar le¿y!...

97

   Nic ich przed gadów ¿±d³em nie ochrania,

 

ni siê skryæ mog± w jakiej ska³y wnêce,

 

ni heliotropu kamieñ jadu wzbrania.

100

   Wê¿e im z ty³u oplataj± rêce,

 

w lêd¼wie ogonem wparte, co przebija

 

wskró¶, a¿ go w w³asnej trzymaj± paszczêce.

103

   Oto jednemu w³a¶nie w±¿ siê wpija

 

k³ami, a paszcza chwyta go szeroka,

 

tam kêdy ³±czy siê z ramieniem szyja.

106

   Za¶ nie minê³o nawet mgnienie oka,

 

kiedy siê ogniem za¿eg³, sp³on±³ ca³y

 

i obrócony w popió³ spad³ z wysoka.

109

   Ledwo siê prochy na ziemi rozsia³y,

 

same siê zbior± wnet i znów uro¶nie

 

kszta³t ten co pierwej, wzrostem okaza³y.

112

   ...Podobnie mêdrcy uczyli rozg³o¶nie

 

o ptaku onym, co siê Feniks zowie

 

i o pó³wiecznej odradza siê wio¶nie;

115

   nie ziarno straw± mu ni zbó¿ p±kowie,

 

lecz wonnych ¿ywic ³zy i kardamany,

 

z mirry i nardu ¶ciele swe wezg³owie...

118

   A jak na ziemiê pada opêtany

 

sam nie wie kiedy i w prochu siê szarga,

 

gdy nim ow³adnie s³abo¶æ lub szatany,

121

   gdy za¶ powstanie, dr¿y mu jeszcze warga,

 

okiem wylêk³ym toczy, pomn±c o tym

 

jak straszn± by³a mêka co go targa,

124

   tak by³ ów grzesznik, kiedy powsta³ potem.

 

...O, mocy bo¿a, jak¿e¶ jest prawdziwa,

 

gdy takiej zemsty umiesz trafiæ grotem!...

127

   Pan mój onego spyta³, sk±d przybywa,

 

ten za¶ odrzecze: - Wziê³a miê z Toskanii

 

niedawno temu przepa¶æ ta straszliwa.

130

   Nie jak cz³ek ¿y³em, jak zwierz najzach³anniej,

 

bom jak mu³ zrodzon, godn± za¶ w Pistoi

 

znalaz³em norê: jam jest Fucci Vanm.

133

   Ja za¶ do mistrza: - Ka¿ mu, niechaj stoi,

 

i spytaj, czemu tutaj cierpi kary?

 

Zna³em go cz³ekiem wiecznie w krwawej zbroi.

136

   Ów za¶ pos³ysza³, ani ma zamiary

 

kryæ siê, lecz ku mnie smêtn± twarz obróci

 

wstydem p³on±c± ¿a³osnym bez miary,

139

   i rzecze: - Wiêkszym to miê bólem smuci,

 

i¿e¶ miê ujrza³ tu, ni¿ gdym zawita³

 

na one progi, sk±d ju¿ nikt nie wróci.

142

   Nie mogê przeczyæ, skoro¶ siê zapyta³;

 

tumci jest przeto, i¿ miê kradzie¿ plami;

 

w zakrystii dobrom po¶wiêcone chwyta³.

145

   Innego mymi skar¿ono czynami,

 

lecz je¶li ono opu¶cisz bezednie,

 

by wróciæ na ¶wiat promienny gwiazdami,

148

   uszy na moj± otwórz przepowiedniê:

 

Najpierw Pistoja z Czarnych pró¿n± bêdzie,

 

za¶ we Florencji potem moc ich zblednie,

151

   Mars z Val di Magra opar ów dobêdzie,

 

co siê w chmur gêstych zwoje opier¶cieni

 

i, jako burza, runie w srogim pêdzie

154

   na pole bitwy na Campo Piceni,

 

potem przebije mg³y jak piorun z nieba,

 

i¿ ¿aden z Bia³ych nie ujdzie o¶cieni...

157

   Tom ci rzek³ przeto, ¿e ci boleæ trzeba.

<<<                                                                 >>>