Strona g³ównaGaleriaOpracowaniaLinki

 

DANTE ALIGHIERI - "BOSKA KOMEDIA"

przek³ad: Edward Porêbowicz

 

Piek³o                Czy¶ciec                Raj

 

 

RAJ

 

PIE¦Ñ I

PIE¦Ñ II

PIE¦Ñ III

PIE¦Ñ IV

PIE¦Ñ V

PIE¦Ñ VI

PIE¦Ñ VII

PIE¦Ñ VIII

PIE¦Ñ IX

PIE¦Ñ X

PIE¦Ñ XI

PIE¦Ñ XII

PIE¦Ñ XIII

PIE¦Ñ XIV

PIE¦Ñ XV

PIE¦Ñ XVI

PIE¦Ñ XVII

PIE¦Ñ XVIII

PIE¦Ñ XIX

PIE¦Ñ XX

PIE¦Ñ XXI

PIE¦Ñ XXII

PIE¦Ñ XXIII

PIE¦Ñ XXIV

PIE¦Ñ XXV

PIE¦Ñ XXVI

PIE¦Ñ XXVII

PIE¦Ñ XXVIII

PIE¦Ñ XXIX

PIE¦Ñ XXX

PIE¦Ñ XXXI

PIE¦Ñ XXXII

PIE¦Ñ XXXIII

               PIE¦Ñ XXVIII

 

Dante kontempluje na niebie Ognik, symbol Boga, w otoczeniu dziewiêciu ¶wietlistych krêgów - dziewiêciu chórów anielskich. Beatrycze wyja¶nia poecie zale¿no¶æ systemu planetarnego od owych chórów, ich zadania i zakres w³adzy, a nastêpnie wymienia Dionizego Areopagitê jako tego, który przekaza³ ludziom wiedzê o hierarhii niebieskiej.

 

 
1

   Tak to przede mn± ¶wiata obyczaje

 

W ca³ej nago¶ci wystêpku odkrywa

 

Ta, co m± duszê w szczytne wiedzie raje.

4

   Jak za plecyma zatlone ³uczywa

 

Zgadnie kto¶, trafem spojrzawszy w zwierciad³o,

 

Nim je wzrok jeszcze i my¶l podejrzywa,

7

   A zwróciwszy siê, widzi, ¿e przypad³o

 

Widmo do rzeczy w zwierciadlanej szybie,

 

Jak nuty z rytmem powi±zane stad³o —

10

   Tak jam siê zwróci³ — bodaj nie pochybiê

 

Pamiêci±, skorom zajrza³ w jej ¼renice,

 

Sk±d Amor na mnie w swych potrzaskach dybie.

13

   A gdy tak patrzê i spojrzenia sycê

 

Tym, co tam widne po¶ród sfer obszaru

 

Oczom puszczonym po niebios granice,

16

   Promieniej±c± ujrzê iskrê ¿aru;

 

A tak mi w oczach przenikliwie pa³a,

 

¯e je zas³aniam od blasków nadmiaru.

19

   Gwiazda niebieska nieskoñczenie ma³a,

 

Gdy j± siê przy tym punkciku postawi,

 

Ksiê¿ycem by siê ogromnym wyda³a.

22

   W tym oddaleniu, w jakim ci siê jawi

 

Wko³o p³omienia kr±g ¶wietlanej têczy

 

Na zgês³ej parze, strojny w kolor pawi,

25

   Doko³a punktu maleñkiego, rêczej

 

Ni¼li najszybszy ruch doko³a ¶wiata,

 

Wirowa³ ci±gle pas jasnej obrêczy.

28

   Spojrzê, a nad ni± drugi kr±g polata,

 

Trzeci i czwarty wolniejszymi gony,

 

Za nimi pi±ty i szósty siê splata.

31

   Za szóstym siódmy, smug± roztoczony

 

Tak± szerok±, w przestrzeni siê pali,

 

¯e nie ogarnie jej s³u¿ka Junony.

34

   Ósmy, dziewi±ty — a tym opieszalej

 

Ka¿dy z tych krêgów swoj± wstêgê wije,

 

Im od Jedno¶ci odsadzi³ siê dalej.

37

   ¯ar naj¶wietlejszy z tej obrêczy bije,

 

Która najbli¿sza czystej Iskry le¿y:

 

Snad¼ ze strug prawdy najobficiej pije.

40

   Pani ma, widz±c, ¿e miê k³opot ¶wie¿y

 

Trapi: „Od tego — powiada — ognika

 

Niebo i ca³a przyroda zale¿y.

43

   Spojrzyj na ko³o, co go prawie tyka:

 

Mi³o¶ci ¿ar w nim gore niespo¿yty

 

I przeto ruchem tak chy¿ym pomyka".

46

   Na to ja mówiê: „Gdyby wszystkie byty

 

Trwa³y w tym ³adzie, co te sfery sprzêga,

 

Twym obja¶nieniem by³bym w pe³ni syty.

49

   Ale w granicach, dok±d rozum siêga,

 

Im sfera dalsza jest centralnych zniczy,

 

Tym obrót szybszy od krêga do krêga.

52

   Wiêc gdy spragniony duch mój poznaæ ¿yczy

 

Wszystek ³ad w dziwnym tym anielskim chramie,

 

Który z mi³o¶ci± i ¶wiat³em graniczy,

55

   Spytam: przecz prawom przyrodzonym k³amie

 

Obraz, gdy wzoru nie odtwarza wiernie?

 

Nad tym na pró¿no my¶l moja siê ³amie".

58

   „Je¶li twe palce na taki misternie

 

Spl±tany wêze³ za s³abe — nie dziwo:

 

Niedotykany, zaci±³ siê niezmiernie —

61

   Tak rzecze pani ma i doda: — ¯ywo!

 

M± wiedz± nasyæ g³ód, co ciê po¿era,

 

Wyostrz rozumu w³adzê przenikliw±:

64

   Ka¿da niebiosów tych widzialna sfera

 

Ma obwód ró¿ny wedle mocy Bo¿ej,

 

Która we wszystkie ich czê¶ci przeziera.

67

   Gdzie wiêksza dobroæ, tam i szczê¶cia sporzej;

 

Sporsze z obfitszych ¼róde³ siê wy³ania,

 

Lecz ¿adna cz±stka nie smakuje gorzej.

70

   Wiêc niebo, które w swoje wirowania

 

Wci±ga ¶wiat ca³y, ko³u odpowiada

 

Najpe³niejszemu wiedzy i kochania.

73

   Kto ³ad tutejszy wedle mocy bada,

 

Nie wed³ug tego, jak szerokim ko³em

 

Ka¿dy z tych ¶wiatów sw± istno¶æ wyk³ada,

76

   Ujrzy ¶wiat duchów i materii spo³em

 

Kr±¿±ce: z ni¿szym mniejszy, z wy¿szym wiêkszy,

 

A ka¿dy okrêg za swoim Anio³em".

79

   Jako siê w górze rozja¶nia i piêkszy

 

Strop wypuklonej lazurowej czary,

 

Gdy z Boreasza wiatr powieje miêkszy,

82

   I spod pow³oki rozprószonej pary,

 

Co siê ca³unem k³ad³a na b³êkicie,

 

Wyniebieszcz± siê piêkno¶ci bez miary,

85

   Tak mnie siê sta³o, kiedy mi odkrycie

 

Przez ni± zst±pi³o, bo tego¿ momentu

 

Poj±³em trudn± prawdê znakomicie.

88

   A gdy ucich³y jej s³owa do szczêtu,

 

Z rzêdu kó³ iskier wytrys³y ruczaje

 

Jak z rozgrzanego do bia³o¶ci prêtu.

91

   Za ka¿dym po¿ar bi³ na nieba skraje:

 

A iskier tyle sz³o, ile zdwajana

 

Stawka na polach szachownicy daje.

94

   Z chóru do chóru bie¿a³a: Hosanna,

 

Ku chwale punktu, co dzier¿y te zwoje

 

Têcz, po swej drodze mkn±cych z woli Pana.

97

   Ona, my¶li mej nowe niepokoje

 

Widz±ca, rzek³a: „Te dwa pierwsze skrêty

 

To Serafinów i Cherubów roje.

100

   Ka¿dy zwi±zany z Nim silnymi pêty

 

Wylata wbo¿yæ siê weñ, ile zdo³a,

 

W miarê o ile mu jest ods³oniêty.

103

   Dalsze w kochaniu wiruj±ce ko³a

 

Zowi± siê Trony, bo dla Boga stoj±:

 

To pierwszy ternar od niebiosów czo³a.

106

   Wiedz, ¿e rozkosz± o tyle siê poj±,

 

Ile siê ka¿dy w otch³ani zanurzy

 

Prawdy, gdzie wszystkie wiedy siê pokoj±.

109

   Pozna³e¶, jaki akt narzêdziem s³u¿y

 

B³ogo¶ci rajskiej: oto zapatrzenie,

 

A nie za¶ mi³o¶æ, bo ta jeno wtórzy.

112

   Miar± b³ogo¶ci s± zas³ug strumienie

 

P³yn±ce z £aski i z w³asnej dobroci;

 

Tak z stopnia w stopieñ ro¶nie nieskoñczenie.

115

   Nastêpny ternar, w którym siê stokroci

 

Krzew tej wieczystej wiosny, co go z li¶ci

 

Nocny Barana znak nie ogo³oci,

118

   To w trój melodii nuc±cy lutni¶ci

 

Wieczne: Hosanna, w trzech stopniach wesela,

 

Którym siê owa hierarchia troi¶ci.

121

   Na trzy w³odarstwa zatem siê rozdziela:

 

Po pierwsze — Pañstwa, drugie — Mocy, trzecie

 

Mocarstwa — ca³a ta bo¿a kapela.

124

   Wiêc z Archanio³ów i Ksi±¿±t siê plecie

 

Kr±g przedostatni, a w ostatnim kr±¿±

 

Pl±sy Anio³ów, têsknych ku swej mecie.

127

   Te wszystkie stopnie z szczytem oczy wi±¿±,

 

A w dó³ panuj±, tak ¿e w Bo¿± stronê

 

¦wiat poci±gaj±, dok±d same d±¿±.

130

   Ju¿ Dyjonizy my¶li utêsknione

 

Zwraca³ do duchów tych górnego rzêdu:

 

Nazwy ich, cechy by³y mu zjawione.

133

   Grzegorz siê rozszed³ z nim, lecz gdy oprzêdu

 

Cia³a pozbywszy, tu otwar³ ¼renice,

 

Jak¿e siê musia³ ¶miaæ z w³asnego b³êdu!

136

   Je¶li za¶ mêdrzec niós³ tê tajemnicê

 

Ludziom, to przeto, ¿e mu kto¶ dyktowa³,

 

Co j± ogl±da³ tutaj lice w lice

139

   I w inne jeszcze prawdy siê wpatrowa³".

<<<                                                                 >>>