Strona g³ównaGaleriaOpracowaniaLinki

 

DANTE ALIGHIERI - "BOSKA KOMEDIA"

przek³ad: Edward Porêbowicz

 

Piek³o                Czy¶ciec                Raj

 

 

PIEK£O

 

PIE¦Ñ I

PIE¦Ñ II

PIE¦Ñ III

PIE¦Ñ IV

PIE¦Ñ V

PIE¦Ñ VI

PIE¦Ñ VII

PIE¦Ñ VIII

PIE¦Ñ IX

PIE¦Ñ X

PIE¦Ñ XI

PIE¦Ñ XII

PIE¦Ñ XIII

PIE¦Ñ XIV

PIE¦Ñ XV

PIE¦Ñ XVI

PIE¦Ñ XVII

PIE¦Ñ XVIII

PIE¦Ñ XIX

PIE¦Ñ XX

PIE¦Ñ XXI

PIE¦Ñ XXII

PIE¦Ñ XXIII

PIE¦Ñ XXIV

PIE¦Ñ XXV

PIE¦Ñ XXVI

PIE¦Ñ XXVII

PIE¦Ñ XXVIII

PIE¦Ñ XXIX

PIE¦Ñ XXX

PIE¦Ñ XXXI

PIE¦Ñ XXXII

PIE¦Ñ XXXIII

PIE¦Ñ XXXIV

               PIE¦Ñ XV

 

Id±c w dalszym ci±gu trzecim jarem, poeci spotykaj± dusze sodomitów; Dante rozpoznaje w¶ród nich Brunetto Latiniego, który przepowiada mu przysz³o¶æ i rozprawia o losie swoich towarzyszy niedoli: Priscjana, Francesca d'Accorso i Andrei de'Mozzi.

 

 
1

   Krok teraz niesiem po cembrzynnej skale,

 

A para, co siê unosi nad strug±,

 

Broni od ognia i brzegi, i fale.

4

   Jako wiêc miêdzy Guizzantem a Brug±

 

Flamandczykowie morzu czyni± wstrêty

 

I odpieraj± przyp³yw tam± d³ug±

7

   Lub padewczycy po wybrze¿u Brenty

 

Gdy ochraniaj± swe miasta i grody,

 

Nim Chiarantana od wiosny poczêtej

10

   Roztaje — taki bieg³ wa³ brzegiem wody;

 

Lecz ni¿szy tudzie¿ na grubo¶æ mniej spory,

 

Dzie³o r±k mistrza tajemnej przyrody.

13

   Gdzie¶ w tyle zosta³ z dziwnymi upiory

 

Gaj i ju¿ znikn±³ z widnokrêga wzroku

 

Niedostrzegalny; a wtem przez ugory

16

   Piasków spostrzegam wzd³u¿ tamy potoku

 

Dusz grono ku nam id±ce z daleka

 

I wpatruj±ce siê w nas, jak o zmroku

19

   Na nowiu cz³owiek patrzy siê w cz³owieka;

 

Tak nam te widma wzrok wlepia³y w twarze

 

Jak stary krawiec w ig³ê, gdy nawleka.

22

   A gdy podeszli, gdzie¶my stali w parze,

 

Jeden, poznawszy miê, za sukniê chwyta³

 

I zadziwiony wo³a³: „Czy ja marzê?"

25

   Wiêc ja do ducha, który tak miê wita³

 

¦ci±gniêciem d³oni, obrócê powiekê

 

Do¶æ blisko, ¿em z lic, kto by³ zacz, wyczyta³.

28

   Potem do twarzy, przez piekieln± spiekê

 

Skró¶ przepalonej, twarzy mej nachylê:

 

„Czy to wy, panie Brunetto?" — tak rzekê.

31

   „Synu mój — odpar³ — zechciej przyj±æ mile,

 

¯e przy twym boku Brunetto Latini

 

Kês pójdzie, orszak zostawiaj±c w tyle".

34

   „Jak chcesz — powiadam — niech siê tak uczyni;

 

Usi±d¼my razem, je¶li ¿yczysz, panie,

 

A on pozwoli, Wódz mój w tej pustyni".

37

   Tedy on: „Kto tu na chwilê przystanie,

 

Za karê le¿±c musi stoma laty

 

Bezbronny znosiæ ogniowe smaganie.

40

   Ale id¼ naprzód, a ja w ¶lad twej szaty,

 

A¿ t³um dopêdzê, co ze spiek³ym cia³em

 

Kroczy, wieczystej ¿al±c siê zatraty".

43

   Jam zst±piæ nie ¶mia³ i wci±¿ szed³em wa³em,

 

Który me stopy od ¿arów odgradza,

 

Lecz jak cz³ek pe³en czci — g³owê schyla³em.

46

   On rzek³: „Jaki¿ traf czy przeznaczeñ w³adza

 

Przed dni ostatkiem na ten szlak ciê miecie

 

I kto jest owy, co ciê przeprowadza?"

49

   Wiêc ja mu na to: „Tam na jasnym ¶wiecie

 

Zab³±ka³em siê w boru nieprzebytem,

 

Nim siê spe³ni³o moje pe³nolecie.

52

   Wynij¶æ zeñ chcia³em wczoraj rannym ¶witem,

 

Alem nie zdo³a³, a¿ miê wzi±³ pod stró¿±

 

On i tym uj¶ciem oto wiedzie skrytem".

55

   „Byle¶ gwiazd s³ucha³ — rzek³ — które ci s³u¿±,

 

Do zaszczytnego wp³yniesz portu, skoro

 

Znaki o tobie, pomnê, dobrze wró¿±.

58

   A ja gdybym by³ nie umar³ przed por±,

 

To widz±c one gwiazd nad tob± ¶luby,

 

W spe³nieniu dzie³a by³bym ci podpor±.

61

   Lecz ten z³o¶liwy lud i samoluby,

 

Który z fiezolskich zszed³ kamiennych progów

 

I tak jak one jest twardy i gruby,

64

   Odp³aci tobie jak najgorszy z wrogów;

 

A s³usznie wcale, bowiem nie wypada,

 

By figa owoc rodzi³a ¶ród g³ogów.

67

   ¦lepymi stara powie¶æ ich powiada:

 

Rasa zawistna, chciwa, w z³o¶ci ¿wawa...

 

Niech¿e na tobie ten trud nie osiada.

70

   Tobie siê taka z losu znaczy s³awa,

 

¯e ciê u³aknie, kto dzi¶ prze¶laduje;

 

Lecz niech od koz³a z dala ro¶nie trawa.

73

   Niech¿e siê wzajem na bar³óg tratuje

 

Trzoda fiezolska, ale niech siê strze¿e

 

Dotykaæ ziela, je¶li gdzie kie³kuje

76

   Na tym ¶miecisku, wyros³e z macierze

 

Rzymskiej, z tych Rzymian, co tam mieli chaty,

 

Gdy powstawa³o nieprawo¶ci le¿e".

79

   „Gdybym — powiadam — otrzyma³ przed laty,

 

O com siê modli³, ty, ziemi banita,

 

Nosi³by¶ dot±d cz³owieczeñstwa szaty.

82

   W pamiêci mojej ¿yje tak wyryta,

 

Jak dzi¶ bolesn± widzê, twoja postaæ

 

I twa nauka, z której mi wy¶wita,

85

   Nie¶miertelno¶ci jako mo¿na dostaæ.

 

Je¶li ¿yæ bêdê, ¶wiat z mych dzie³ obaczy,

 

Jak pragnê ³asce twej wdziêczno¶ci± sprostaæ.

88

   To, co powiadasz, ¿e z gwiazd mi siê znaczy,

 

Z tym, co mi inne wró¿y³y znachory,

 

Dobra mi pani, da Bóg, wyt³umaczy.

91

   To jedno pewnie wiedz, ¿e ka¿dej pory,

 

Bylem w sumieniu swym mia³ wartownika,

 

S³uchaæ przeznaczeñ g³osu jestem skory.

94

   Ju¿ miê raz drugi ta wró¿ba potyka;

 

Jak trzeba, niech siê wol± losu ¶wiêci

 

Fortunie ko³o, a ch³opu motyka".

97

   Tu Wódz mój g³owê na prawo przekrêci,

 

Pogl±da na mnie bystro, wreszcie powie:

 

„Dobrze ten s³ucha³, kto chowa w pamiêci".

100

   Ja przecie¿ ciekaw, nowe wie¶ci ³owiê,

 

Brunettowego id±c bokiem cienia,

 

I kto s± jego znaczniejsi druhowie,

103

   Pytam. „Jedni — rzek³ — godni przypomnienia,

 

Drudzy niech lepiej bêd± nie nazwani;

 

Czas broni wszystkich wyliczaæ z imienia.

106

   Wiedz: wszystko wielcy mêdrcy i kap³ani,

 

Których ¶wiat w liczbê najs³awniejszych k³adzie,

 

A wszyscy jednym grzechem pokalani.

109

   Tam Pryscjan chodzi w bolesnej gromadzie,

 

Tak¿e Franciszek z Accorso z nim drugi;

 

Gdyby¶ siê bli¿ej przyjrza³ tej szkaradzie,

112

   Ujrza³by¶ kogo¶, co z rozkazu s³ugi

 

S³ug by³ znad Arna s³an nad Bacchiglionê,

 

Gdzie zezu³ cz³onki, ¿±dne z³ej pos³ugi.

115

   Wiêcej bym mówi³, ale w wasz± stronê

 

Nie wolno dalej i¶æ, bo oto ¶wie¿e

 

Spostrzegam dymy z piasku podniesione;

118

   Lud idzie mnogi, kêdy nie nale¿ê.

 

Lecz przecie, zanim odejdê, w roz³±ce

 

Skarb mój, gdziem ¿ywy jest, tobie powierzê".

121

   Za czym siê zwróci³ i rozpu¶ci³ r±ce

 

Nogi, sposobem biegn±cego mê¿a

 

O p³aszcz zielony na weroñskiej ³±ce:

124

   A bieg³ tak szybko, jak ten, co zwyciê¿a.

<<<                                                                 >>>