Strona g³ównaGaleriaOpracowaniaLinki

 

DANTE ALIGHIERI - "BOSKA KOMEDIA"

przek³ad: Edward Porêbowicz

 

Piek³o                Czy¶ciec                Raj

 

 

PIEK£O

 

PIE¦Ñ I

PIE¦Ñ II

PIE¦Ñ III

PIE¦Ñ IV

PIE¦Ñ V

PIE¦Ñ VI

PIE¦Ñ VII

PIE¦Ñ VIII

PIE¦Ñ IX

PIE¦Ñ X

PIE¦Ñ XI

PIE¦Ñ XII

PIE¦Ñ XIII

PIE¦Ñ XIV

PIE¦Ñ XV

PIE¦Ñ XVI

PIE¦Ñ XVII

PIE¦Ñ XVIII

PIE¦Ñ XIX

PIE¦Ñ XX

PIE¦Ñ XXI

PIE¦Ñ XXII

PIE¦Ñ XXIII

PIE¦Ñ XXIV

PIE¦Ñ XXV

PIE¦Ñ XXVI

PIE¦Ñ XXVII

PIE¦Ñ XXVIII

PIE¦Ñ XXIX

PIE¦Ñ XXX

PIE¦Ñ XXXI

PIE¦Ñ XXXII

PIE¦Ñ XXXIII

PIE¦Ñ XXXIV

               PIE¦Ñ VIII

 

Poeci wsiadaj± do barki Flegiasza i w niej kontynuuj± podró¿ po bagnie pi±tego krêgu; w¶ród potêpionych za gniew spotykaj± florentczyka Filipa Argenti. Na koniec docieraj± do drzwi grodu Disa, które szatani zatrzaskuj± przed nimi.

 

 
1

   Mówiê: dalekie jeszcze w¶ród w±do³u

 

Majaczy³y nam wie¿y czarne wêg³y,

 

A ju¿ mi oczy zbieg³y ku jej czo³u,

4

   Do dwu p³omyków, co siê tam wylêg³y

 

Przeciw trzeciemu w takiej odleg³o¶ci,

 

¯e ich zaledwie ¼renice dosiêg³y.

7

   Wiêc ja, wpatrzony w Morze wszechm±drosci,

 

Pytam, co znacz± te ogniste gwary,

 

Kto nimi gada na tej wysoko¶ci.

10

   „Ju¿ siê przybli¿a — odrzek³ — przez moczary,

 

Na co czekamy, i wnet siê ods³oni,

 

Je¶li-æ widoku nie skryj± opary".

13

   Nie takim szybkim lotem pewnie goni

 

Be³t, gdy napiêta pu¶ci go ciêciwa,

 

Jako w tej chwili ujrzê, a po toni

16

   Maleñkie czó³no ku brzegom dop³ywa:

 

Jaki¶ duch ciemny by³ sternikiem nawy

 

I wo³a³: „Tu¶ mi, duszo niegodziwa!"

19

   „Flegiasz, ej, Flegiasz, tym razem ty sprawy

 

Nie wygrasz! — tak Pan do niego zakrzyczy. —

 

Tyle my twoi, ile tej przeprawy".

22

   Jak cz³owiek, co go, kiedy na co¶ liczy,

 

Rozczarowanie do g³êbi ubodzie,

 

Taki by³ Flegiasz, pozbawion zdobyczy.

25

   Za czym Wódz podszed³, wst±pi³ i do ³odzie

 

Mnie wezwa³; teraz dopiero, ciê¿ary

 

Mymi zwa¿ony, ponurzy³ siê w wodzie

28

   I przez odmêty pomkn±³ czó³n prastary,

 

G³êbiej siê dzióbem wrzynaj±c, ni¿ skoro

 

Przewozi³ w sobie bezcielesne mary.

31

   Wtem, gdy przez mêtne p³yniemy bajoro,

 

Jeden topielec do oczu mi skacze:

 

„A ty kto — wrza¶nie — co¶ tu wszed³ przed por±?!"

34

   Ja na to: „Wszed³em, lecz zostaæ nie raczê.

 

Kto za¶ ty jeste¶, oszpecony ka³em?"

 

A on: „Wszak widzisz; jestem, który p³aczê".

37

   „Duchu przeklêty — na to zawo³a³em —

 

Zostanie tutaj w p³aczu i ¿a³obie;

 

Choæ zb³oconego, przecie¿ ciê pozna³em!"

40

   Wiêc mara na bort k³ad³a rêce obie,

 

Lecz Mistrz, podbieg³szy, str±ci³ piekielnicê:

 

„Psi rodzie — krzykn±³ — id¼ precz, wara tobie!"

43

   Wzi±³ miê za szyjê i ca³uj±c w lice

 

Powiada³: „Duszo, pe³na oburzenia,

 

B³ogos³awione ³ono twej rodzice!

46

   Ten by³ w swej pysze pe³en za¶lepienia;

 

¯aden czyn jemu nie zdobi pamiêci,

 

Przeto nie znalaz³ pokoju dla cienia.

49

   Ilu¿ to królów, co pañstwem nadêci,

 

Tutaj ugrzêzn±, jak wieprze w ka³u¿y,

 

Wprzód w sercach ludzkich na wieki przeklêci".

52

   „Mistrzu — powiadam — pragnê, nim podró¿y

 

Naszej dokona sternik przez bagniska,

 

Widzieæ, jak nêdznik w b³ocie siê zanurzy".

55

   „Nim ³ód¼ drugiego brzegu bêdzie bliska,

 

To, czego ¿yczysz, obaczysz na jawie:

 

Zacne pragnienie nagrodê pozyska".

58

   Niebawem oczy tak± rzezi± bawiê,

 

Sprawion± widmu od t³uszczy przeklêtej,

 

¯e jeszcze dzisiaj za ni± Boga s³awiê.

61

   „Daj go! — wrzeszcza³a. — Filipa Argenti!"

 

Bezsilny przeciw napastników chmarze,

 

Gryz³ sobie rêce florentczyk zawziêty.

64

   Ju¿ go nie wspomnê, zostawiê w moczarze...

 

Wtem miê uderzy³ jaki¶ jêk z³owrogi:

 

Wiêc oczy baczniej w czarn± pustkê wra¿ê.

67

   Mistrz rzek³: „Tu, synu, koniec wodnej drogi;

 

Oto gród Disa przed nami odkryty:

 

Liczne i gro¼ne w nim siedz± za³ogi".

70

   A ja: „Widne mi jego moszej szczyty,

 

Umalowane kolorem czerwieni,

 

Jak w hutnym piecu rozpalone p³yty".

73

   Wiêc on mi na to: „Od wiecznych p³omieni

 

Z wnêtrza wykwita pas barwy ognistej,

 

Którym siê ni¿sze to piek³o rumieni".

76

   Wtem barka nasza wbieg³a w rów kolisty,

 

Który krainê beznadziejn± grodzi;

 

Mur nad nim zda³ siê barwy ¿elazistej.

79

   Sternik nasz kr±¿y³, zanim da³ swej ³odzi

 

Wbiec do przystani; nareszcie przybija:

 

„Wysi±d¼cie — krzykn±³ nam — têdy siê wchodzi!"

82

   Spojrzê, nad tysi±c czartów siê uwija

 

U wrót i wo³a g³osy zjadliwemi:

 

„Kto jest ten ¶mia³ek — pytaj± — i czyja

85

   Stopa za ¿ycia w martwych staje ziemi?"

 

Wiêc Wódz roztropny ku nim jeno skinie,

 

¯e pragnie co¶ rzec s³owy tajemnemi.

88

   Na to ich pycha zaraz siê ochynie:

 

„Pójd¼ sam — wo³aj±— lecz ten niechaj wraca,

 

Krom prawa w naszej staj±cy kramie!

91

   Niech¿e z powrotem b³êdnie drogi maca;

 

Ty zostañ, co¶ go wiód³ w tê norê ciemn±,

 

Tobie st±d wyni¶æ nadaremna praca!"

94

   Pomy¶l, s³uchaczu, co siê dzia³o ze mn±,

 

Gdy us³ysza³em przeklête wyrazy:

 

Samemu drogi st±d szukaæ daremno!...

97

   „Wodzu mój luby, co¶ nad siedem razy

 

Krzepi³ otuchê i zwalcza³ zawady

 

Stoj±ce w drodze mojej dla obrazy,

100

   Niech nie zostanê s³aby i bez rady;

 

Skoro moc wy¿sza przeszkod± nam staje,

 

Co prêdzej wróæmy za w³asnymi ¶lady".

103

   Lecz Pan mój, co miê w owe przywiód³ kraje,

 

Rzek³: „Zb±d¼ obawy; nikt nie jest do¶æ silny,

 

Aby nam bru¼dzi³, gdy Bóg wolno¶æ daje.

106

   Tu na mnie czekaj i pokarm posilny

 

Nadziei spo¿yj, i niech my¶l siê cuci,

 

Wiedz±c, ¿em twego bezpieczeñstwa pilny".

109

   Za czym odejdzie i samego rzuci

 

Mój s³odki Piastun; zawahany sta³em.

 

Bowiem „tak" i „nie" w mej g³owie siê k³óci.

112

   Nie wiem, jakim siê ¶wiadczy³ trybuna³em,

 

Ale za chwilê piekielne za³ogi

 

Wszystkie do grodu nazad bieg³y cwa³em.

115

   I zatrzasnê³y bramê nasze wrogi

 

W pier¶ Pana mego; wiêc od wrót powoli

 

Wraca³, stawiaj±c opiesza³e nogi.

118

   I onie¶mieli³ mu siê wzrok sokoli

 

W ziemiê spuszczony; idzie i powiada:

 

„Kto miê nie puszcza do domu niedoli?"

121

   A do mnie rzecze: „¯e mn± gniew ow³ada,

 

Nie dbaj i nie bój siê; zwalczê przekory,

 

Jakabykolwiek stawia³a je zdrada.

124

   Nie pierwszy raz to bru¿d¿± krn±brne zmory:

 

Wszak próbowa³y buntu u mniej skrytej

 

Bramy, co nosi pêkniête zawory.

127

   Widzia³e¶ napis ¶mierci na niej ryty:

 

A ju¿ tamtêdy z kamiennych poro¿y

 

Skró¶ kó³ piekielnych przybywa bez ¶wity

130

   Ten, co nam zej¶cie w nowy kraj otworzy".

<<<                                                                 >>>