1 |
Silny huk gromu wyrwa³ mi spod powiek |
|
Senno¶æ kamienn±, tak ¿e siê wzdrygn±³em |
|
Niby gwa³townie przebudzony cz³owiek. |
4 |
I wypoczête oczy tocz±c ko³em, |
|
Wyprostowany, patrza³em po stronie, |
|
Aby rozpoznaæ miejsce, gdzie stan±³em. |
7 |
Otom siê, widzê, znajdowa³ na sk³onie |
|
Owej bolesnej, piekielnej doliny, |
|
Co nieskoñczonych echa jêków ch³onie. |
10 |
Loch by³ bezdenny, mg³awy, czarnosiny; |
|
¬renice moje, wys³ane na zwiady, |
|
Niczego dobyæ nie mog³y z g³êbiny. |
13 |
„Zejdziemy teraz — rzek³ Wieszcz ca³y blady - |
|
W otch³anne ¶lepych ¶wiatów zakomory; |
|
Ja pójdê pierwszy, a ty w moje ¶lady". |
16 |
Widz±c, ¿e poblad³: „Jak¿e i¶æ mam skory — |
|
Rzek³em — gdy w tobie odwaga ustaje, |
|
Co mi w zw±tpieniach u¿yczasz podpory?" |
19 |
„Ka¼ñ ludu, co te zamieszkiwa kraje — |
|
Rzek³ — twarz mi czyni równ± bia³ej chu¶cie |
|
Z barw litowania, co-æ siê lêkiem zdaje. |
22 |
Id¼my¿: daleki cel ma nasze pój¶cie". |
|
Ruszy³; tu pierwsze przekroczy³em za nim |
|
Ko³o, z tych, które biegn± nad czelu¶cie. |
25 |
G³os, co mi s³uchu doszed³, by³ nie ³kaniem, |
|
Lecz szeptem westchnieñ, który skró¶ stuleci |
|
Powietrze wzrusza³ bezustannym drganiem. |
28 |
Szed³ za¶ z cierpienia, które m±k nie nieci, |
|
A które znosz± wielkie ludu ³awy, |
|
Gromada mê¿ów i niewiast, i dzieci. |
31 |
Rzecze Wódz do mnie: „Aza¶ nie ciekawy |
|
T³umu, co smêtne te wydaje gwary? |
|
Nim st±d odejdziem, masz poznaæ ich sprawy. |
34 |
Bezgrzeszni oni s±, ale z tej miary |
|
Jeszcze siê zas³ug zbawienia nie bierze: |
|
Stanowi o nim chrzest, brama twej wiary. |
37 |
Chocia¿ w pogañskiej przyszli na ¶wiat wierze, |
|
Czci potem Bogu nie z³o¿yli winnej; |
|
Do ich gromady oto sam nale¿ê. |
40 |
Dla tej usterki, nie dla winy innej, |
|
Pobyt znosimy tutaj bezkatuszny, |
|
W têsknocie ¿yj±c pró¿nej i bezczynnej". |
43 |
Tedy mi serce ¿al ogarn±³ s³uszny, |
|
Bo w tym przedsionku, na w±tpliwe trwanie |
|
Skazan, pozna³em poczet wielkoduszny: |
46 |
„Powiedz, o Mistrzu mój, powiedz, o Panie — |
|
Spyta³em, chc±c mieæ tê pewno¶æ niezbit±, |
|
W której jest wszego b³êdu zaniechanie — |
49 |
Wyszed³li który st±d, czy z w³asnej, czy to |
|
Z cudzej zas³ugi — i by³ w niebo-brany?" |
|
A on, odgad³szy mowê m± zakryt±: |
52 |
„Krótko przed moim rozstaniem z ziemiany |
|
Mocarz tu zst±pi³ niebiañskiego lica, |
|
Znakiem zwyciêstwa ukoronowany. |
55 |
On z pañstw tych wywiód³ pierwszego rodzica, |
|
Abla, Noego; po¶ród innych wiela |
|
Abram pos³uszny, Moj¿esz, praw krynica, |
58 |
Dawid st±d wyszed³ i ród Izraela |
|
Stary; to jest on i ojciec, i syny, |
|
I wys³u¿ona pasterstwem Rachela. |
61 |
Ich wyprowadzi³ w niebieskie krainy; |
|
A wiedz, ¿e przed tym dostojnym wyborem |
|
¯aden nie zazna³ zbawienia cz³ek iny". |
64 |
Podczas gdy mówi³, szli¶my dalszym torem, |
|
Pruj±c siê czerni± lasu bez ustanku, |
|
Chcê rzec: przechodz±c gêstym duchów borem. |
67 |
Ma³o¶my uszli po okólnym ganku, |
|
Kiedym obaczy³ blask, niby ognisko |
|
W grubych ciemno¶ci gorej±ce wianku. |
70 |
By³o daleko jeszcze, lecz do¶æ blisko, |
|
A¿ebym pozna³ w pomroków prze¶wicie, |
|
¯e zacne duchy mia³y tam siedlisko. |
73 |
„Mistrzu mój, wiedzy i sztuki zaszczycie, |
|
Któ¿ oni i czym dost±pili prawa, |
|
¯e wiod± tutaj wywy¿szone ¿ycie?" |
76 |
Tak pytam. „Czesna — rzek³ — i g³o¶na s³awa, |
|
Co ich wynios³a pomiêdzy ziemiany, |
|
Czyni, ¿e niebo tu im wy¿szo¶æ dawa". |
79 |
Wtem g³os siê rozszed³ echem powtarzany |
|
I brzmia³: „Przed wieszczem najwy¿szym chyl czo³a! |
|
Wraca cieñ jego, co by³ nam zabrany!" |
82 |
A gdy siê echo uciszy³o zgo³a, |
|
Ujrzê id±ce cztery wielkie cienie: |
|
Twarz ich ni smutna by³a, ni weso³a. |
85 |
Rzecze Wódz dobry: „Obróæ swe spojrzenie |
|
Na tego, który mieczem w d³oni toczy, |
|
A co go inni w takiej maj± cenie; |
88 |
To król poetów, Homer; ten, co oczy |
|
Ma u¶miechniête, mistrz satyr, Horacy; |
|
Owidiusz trzeci; Lukan czwarty kroczy. |
91 |
¯e dostojeñstwem wszyscy¶my jednacy, |
|
Ho³d mnie z³o¿ony wszystkich w sobie brata: |
|
Wiêc s³uszna, ¿e mi s± ³askawi tacy". |
94 |
Widzia³em zatem s³ynn± po¶ród ¶wiata |
|
Szko³ê ksi±¿êcia najszczytniejszej pie¶ni, |
|
Co nad innymi, jak orze³, polata. |
97 |
Gdy pogwarzyli z sob± ci rówie¶ni, |
|
Uprzejmej ku mnie obracali twarzy. |
|
Wódz siê u¶miecha³... A jeszcze miê cze¶niej |
100 |
Przyjmie ta rzesza i wiêkszym obdarzy |
|
Zaszczytem, bo miê w swym gronie pozdrowi |
|
Jako szóstego ¶ród s³owa mocarzy. |
103 |
Roztrz±sali¶my, id±c ku ogniowi, |
|
Rzeczy, o których z równego powodu |
|
Tam siê mówi³o, jak tu siê nie powie. |
106 |
Do stóp my doszli wspania³ego grodu, |
|
Otoczonego murem siedmiorakim |
|
I piêkn± rzeczk±; choæ nie by³o brodu, |
109 |
Przeszli¶my têdy, niby suchym szlakiem; |
|
Potem bram siedmi± na ¶wie¿e murawy, |
|
Gdzie¶my siê z nowym spotkali orszakiem. |
112 |
Lud by³ szanownej, dostojnej postawy, |
|
Pow¶ci±gliwego, powa¿nego wzroku, |
|
A mowy cichej, sk±pej i nie¿wawej. |
115 |
Zeszli¶my stamt±d od jednego boku |
|
Na po³oninê widn± i przestronn±, |
|
Gdzie¶my ich wszystkich mieli na widoku. |
118 |
Tam na zielonej darni mi zjawiono |
|
Duchy, co dawniej by³y chwa³± ziemi; |
|
Gdy wspomnê, dr¿y mi uniesieniem ³ono. |
121 |
Druhów Elektry widzê; miêdzy niemi |
|
Poznajê wielu: Hektora, Eneja, |
|
Cezara w zbroi z oczyma orlemi. |
124 |
Z Kamil± widna mi Pentezyleja, |
|
A obok ojca swojego, Latyna, |
|
Lawinia, w której W³och by³a nadzieja. |
127 |
Brutusa widzê, co wygna³ Tarkwina; |
|
Lukrecjê, Juliê, Marcjê i Kornelê, |
|
I samotnego z boku Saladyna. |
130 |
A gdy oczyma nie opodal strzelê, |
|
Mistrza spostrzegam mê¿ów pe³nych wiedz±, |
|
Na filozofów siedz±cego czele. |
133 |
Cze¶æ mu oddaj±, skinieñ jego ¶ledz± |
|
Sokrat z Platonem, z nimi mêdrców ¶wita; |
|
Ci dwaj najbli¿ej u boku mu siedz±; |
136 |
Przypadkowo¶ci g³o¶cê, Demokryta, |
|
Anaksagora, Diogena, Talesa, |
|
Empedoklesa, Zena, Heraklita |
139 |
Poznajê; znawcê zió³ Dioskorydesa |
|
I Euklidesa, i Ptolemeusza, |
|
I Avicennê, i Hipokratesa, |
142 |
Galiena, cnego Senekê, Linusza, |
|
Tuliusza; przy nich ska³ i drzew pie¶niarza, |
|
Który zwierzêta lir± swoj± wzrusza. |
145 |
I Awerroesa, twórcê Komentarza — |
|
Przedmiot rozleg³y, pióro me nie r±ce, |
|
Nie wszystko, com tam ogl±da³, powtarza. |
148 |
Z sze¶ciorga — dwu nas zosta³o w roz³±ce; |
|
Nowym Wódz dobry szlakiem ruszy³ ze mn± |
|
Z cichego ¶wiata w ¶wiaty wiecznie dr¿±ce, |
151 |
W now± dziedzinê, nie¶miertelnie ciemn±. |